~~PokeNet~~

Zacznij przygode pokemon na forum PBF już teraz.

Ogłoszenie

Zaczęto rekrutację na moderatora więcej informacji tutaj link: http://www.pokenet.pun.pl/viewtopic.php?pid=108#p108

#1 2014-01-14 19:06:24

 KakashiYT

Administrator

47766447
Call me!
Zarejestrowany: 2014-01-08
Posty: 91
Punktów :   

karta postaci Shiro

Imię:Shiro.
Wiek: 15 lat

Przedmioty:
5x PokeBalli http://cdn.bulbagarden.net/upload/9/93/Bag_Pok%C3%A9_Ball_Sprite.png

1x Pokedex
1x Potion http://cdn.bulbagarden.net/upload/e/ed/Bag_Potion_Sprite.png

Pieniądze: 500.000Y
Region: Kanto

Pokémony:

Squirtle
http://cdn.bulbagarden.net/upload/f/f8/Spr_3f_007.png
Level.: 5
Typ: http://cdn.bulbagarden.net/upload/5/56/WaterIC_Big.png
Natura:Mądry
Styl walki:Ataki z dystansu.

--------------------------------
Monkey
http://cdn.bulbagarden.net/upload/9/9b/Spr_3f_056.png
Level.: 4
Typ: http://cdn.bulbagarden.net/upload/6/67/FightingIC_Big.png
Natura:Agresywny
Styl walki:Bazuje na mocnych uderzeniach pięściom.

-------------------------------------------------------------

~ Historia strażników serca Białego Smoka
(Oczami Shiro)

Opowiem Wam pewną legendę. Nie jest ona zbyt długa, ale odegrała, a raczej nadal odgrywa,  ogromną rolę w moim życiu. To historia o powstaniu narodu, który swoje istnienie zawdzięcza jednemu z legendarnych stworzeń. Mojego narodu.
Kilkaset lat temu, pomiędzy istotami posiadającymi ogromną moc (zwanymi współcześnie Legendarnymi Pokémon’ami), doszło do pewnego incydentu, zdolnego wybić naszą rasę niczym szkodniki. Wcześniej wspomniany Biały Smok został bowiem posądzony o zdradę wobec pozostałej Wielkiej Piątki Unovy- Tria walecznych Muszkieterów, bezlitosnego Zekroma oraz Kyurem’a o sercu chłodnym jak lód. Reshiram wygnano za kontakty i zawieranie paktów ze śmiertelnikami, lecz ta kara była dla Czarnego Pana zbyt mała. Pragnął nauczyć ludzi szacunku w stosunku do mistycznych bestii, zabijając trójkę dzieciaków, z którymi jego siostra była w zmowie. Lecz gdy ta wiadomość dotarła do Białej Pani, matczyny instynkt przezwyciężył rozum i ogarnął nią gniew nie do opisania. Chcąc za wszelką cenę ochronić niewinnych przedstawicieli ludzkiej rasy, Reshiram zatarasowała drogę mściwemu Zekrom’owi i wyzwała go na pojedynek. Gdyby w tym momencie reszta legendarnej grupy nie zainterweniowała, najprawdopodobniej nastąpiłby koniec świata. Rodzeństwo zostało rozdzielone i umieszczone w osobnych medalionach. Co więcej właśnie wtedy została wypiętrzona Wyspa Ryu, na której schowano jeden z talizmanów, podzielony na trzy części; Ram, Re oraz Shi. Po ułożeniu ich w odpowiedniej kolejności powstawało imię zaklętego w nim smoka- Reshiram. Od tamtej pory trójka dzieci nie spoczęła, dopóki nie odnalazła zaginionych elementów układanki. Nim jednak udało się im to uczynić, wkroczyli już w dorosłość i pozakładali własne rodziny. Tak oto dali początek naszemu narodowi na Wyspie Ryu. Odtąd obowiązek bycia strażnikiem i noszenia poszczególnych kawałków medalionu przechodził co dwa pokolenia. Osoba utrzymująca drogocenny skarb otrzymywała imię wyryte na nim i musiała przyrzec, że nie połączy go z pozostałymi fragmentami dopóty, dopóki nie będzie to konieczne.
Niestety wkrótce równowaga na Wyspie została zachwiana, gdyż pierwsi ludzie zapragnęli posiąść oba talizmany- również ten Zekrom’a, zesłany do innego rejonu świata- nie wiedząc jak tragiczne mogą być tego skutki.
I tu rozpoczyna się moja misja…
Nazywam się Shi i jestem jednym ze strażników serca Białego Smoka.[/size]

~ Pierwsze spotkanie- oko w oko z duchem
[Ostrzeżenie: Poniższy tekst jest fragmentem spisanej notatki głosowej, która została sporządzona przez dwójkę głównych bohaterów- Shi oraz Kei’a]

Hej, z tej strony Kei. Szczerze? Mógłbym opowiadać o sobie godzinami- kim jestem, skąd pochodzę i tak dalej, ale nie mamy z Shiro zbyt dużo czasu, bo musimy gonić… A zresztą, dowiecie się w trakcie nagrania.
W każdym bądź razie, wszystko zaczęło się w pewien mglisty, październikowy poranek, podczas mojego powrotu znad rzeki. Mój dotychczasowy dom mieścił się pośród licznych, mieszanych lasów i wzgórz. Od pozostałej części świata dzielił nas wysoki grzbiet górski, którego pokonanie graniczyło z cudem. Jedynie mojemu dziadkowi udało się tego dokonać. Jednakże, nie wiedzieć czemu, nigdy nie zabierał mnie na wycieczki w tamte strony. Gdy pytałem się go o przyczynę, przygryzał tylko dolną wargę i wymyślał coraz to lepsze wymówi, typu- złe warunki atmosferyczne, czy też niebezpieczne szlaki. Bez dwóch zdań coś przede mną ukrywał i tamtego dnia moja ciekawość osiągnęła swoją granicę.
  Dość nagłym ruchem ręki uchyliłem drewniane drzwiczki domu, na tyle, bym mógł wślizgnąć się do środka. Tam, jak zawsze zresztą, panowała dość przytulna atmosfera. Dnie i noce stawały się co raz chłodniejsze, więc na zazwyczaj nieużywanym palenisku, teraz wesoło tańczyły niewielkie iskierki. Od strony łańcucha górskiego zawiał porywisty wiatr i wpadając przez okno, przewrócił jedną z fotografii stojących na kominku. Podszedłem do naszego, rodzinnego ogniska i podniecając płomień, podniosłem zdjęcie z podłogi. Przedstawiało one uśmiechniętego staruszka, trzymającego na rękach niewinne dziecko. Rozejrzałem się po pokoju w celu odnalezienia wzrokiem starszego pana z kadru. Niestety, na próżno- jak zresztą mogłem się spodziewać. Prawda jest taka, że ten emeryt, to mój dziadek, o którym wcześniej wspominałem. Kocha przygody do takiego stopnia, że mimo swojego wieku, nie może wysiedzieć paru miesięcy w jednym miejscu. A gdy już wyrusza na jakąś wyprawę, powierza opiekę nad domem właśnie mi. Tym razem jednak nie wracał już bardzo długo, a ja, podobnie jak inni mieszkańcy wioski, zacząłem powątpiewać czy kiedykolwiek to nastąpi.
Z transu wybiło mnie głośne pukanie w ramę okna. Doskonale znałem ten rytm, to był nasz szyfr, co oznaczało, iż musiał być to… Ram! Zniecierpliwiony blondyn, stał na ogromnej beczce, która służyła nam za swego rodzaju schody, i wpatrywał się w szkło, próbując dostrzec cokolwiek po drugiej stronie szyby- więc kiedy otworzyłem okno, o mało nie wywinął fikołka.
- Wreszcie, czemu tak długo?- Spytał starając się utrzymać równowagę i udając oburzenie.
- A, wiesz, obowiązki wzywają- odparłem, szybko odkładając fotografie na miejsce.
- Obowiązki, mówisz… Czyli teraz jesteś już wolny, tak?
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, a Ram już pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy, a dokładniej on ruszył, nad nasze miejsce spotkań. Ten dość dziki i czasem złośliwy nastolatek, to mój przyjaciel z dzieciństwa. Niegdyś potrafiliśmy spędzać ze sobą całe dnie. Tak jak ja, nigdy nie poznał swoich rodziców. Słyszałem, że podrzucono go do naszej osady jeszcze jako niemowlaka. Jedyną rzeczą, jaką posiadał, był niewielki złoty medalion z wyrytymi dziwacznymi znakami, które jako jedyny z wioski potrafiłem odczytać- R a m.
  Szliśmy krętą, górską ścieżką prosto pod rozłożystą, płaczącą wierzbę. O ile się nie mylę, to właśnie w tej okolicy się poznaliśmy- on przychodził się tutaj uspokoić, a ja najczęściej chowałem się tu po kradzieży kajzerek z jednego z kupieckich straganów. Mimo piekła, które zgotowało mu życie, zawsze był pogodnym i o wiele śmielszym ode mnie dzieciakiem. Praktycznie za każdym razem słuchałem jego porad i zgadzałem się na jego, niekiedy nieźle pokręcone, plany.
Jednakże, gdy tego dnia rzucił propozycję pójścia w pobliskie góry, zacząłem mieć pewne wątpliwości.
- Co jest, tchórzysz?- Spytał z sarkazmem w głosie.
- Nie, ale dzisiaj są złe warunki pogodowe na taką wycieczkę. Poza tym mój dziadek…- zacząłem niepewnie, ale wtem przerwał mi Ram:
- O, matko. ‘Mój dziadek to, mój dziadek tamto’- weź się wreszcie ogarnij! Złe warunki pogodowe, serio? Rzeczywiście zaczynasz się do niego upodabniać. A wiesz Ty co? Dobra, zostań sobie w wiosce, ale twój dziadek przeszedł przez ten te pasmo górskie, więc jest to możliwe. I mam zamiar też tego dokonać!
Już miałem zaprzeczyć, gdy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że Ram miał rację. Przez całe dzieciństwo marzyłem o tym, żeby stać się słynnym podróżnikiem i wyruszyć w podróż po otaczającym mnie świecie. Zazdrościłem dziadkowi doświadczenia i zamiłowania do wypraw, a kiedy nadarzyła się okazja do spełnienia swoich wieloletnich życzeń, ja nadzwyczajnie się boję. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Mogłem tylko stać nieruchomo i obserwować znikającą za drzewami sylwetkę kumpla.
Koniec końców, wróciłem do wioski, ale świadomość zostawienia przyjaciela na pastwę losu, nie dawała mi spokoju. Próbowałem zapomnieć o tym, co się zdarzyło, lecz słowa Ram’a cały czas krążyły w mojej głowie. Co więcej na niebie pojawiły się pierwsze czarne chmury, co zwiastowało nadchodzącą burzę. Wszystko to razem wzięte sprawiło, że przełamałem w sobie barierę i postanowiłem za nim wyruszyć. Bądź co bądź, był dla mnie kimś, na kształt brata.
Spakowałem najpotrzebniejsze, według zapisek dziadka, rzeczy do wędrówki (w tym także jego dziennik, jedną z ostatnich pamiątek po nim) i ruszyłem śladami Ram’a. Na szczęście udało mi się go złapać w połowie szczytu, tuż przed okropną ulewą.
Muszę przyznać, iż to, co mówią o nieprzewidywalności gór jest czystą prawdą. Deszcz dopadł Nas gwałtownie i gdybym nie dostrzegł średnich rozmiarów jaskini, przemoklibyśmy z Ram’em do suchej nitki.
- Nadal twierdzisz, że nie warto zważać na warunki pogodowe?- Zwróciłem się do przyjaciela, który mierzwił sobie mokre włosy.
- Dobra, przyznaję, miałeś ra… Wow…- Kumpel najprawdopodobniej zahaczył nogą o jakiś kamień (a przynajmniej tak wtedy myśleliśmy), gdyż po chwili w pięknym stylu zaliczył glebę. Słyszałem jak przeklinał pod nosem i trzymał się za bolące palce u stopy. Lecz kiedy zobaczyliśmy o co tak naprawdę Ram się potknął, oboje zamarliśmy. Przed nami leżało, zawinięte w koc, ciało (mniej, więcej 15-letniej) dziewczyny, której włosy zlały się z granitowym podłożem. Gdy zbliżyliśmy się nieco do trupa, oczy nastolatki otworzyły się, a my, przerażeni, odskoczyliśmy w tył, chwytając się nawzajem za ramiona. Po naszych minach od razu można było poznać o czym pomyśleliśmy: „duch”. Jak teraz sobie przypominam tą sytuację, to musiało to wyglądać idiotycznie, ale jakoś wtedy nie miałem czasu, żeby się nad tym zastanowić. Dziewczyna podniosła się i przecierając zaspane powieki, rozejrzała się po grocie mrucząc coś pod nosem.
- K-kim albo czym, T-ty jesteś?- wyjąkał Ram.
- O to samo mogłabym się Was zapytać- odparł „duch”, zeskanowując Nas wzrokiem.
- Jesteś człowiekiem?- Dodałem ciut pewniej.
- Naprawdę, jestem pod wrażeniem, Amerykę odkryłeś!
Dalej rozmowa poszła już, że tak powiem, gładko. Musieliśmy się z Ram’em przedstawić ‘o nieznajomej’ i odpowiadać na jej idiotyczne pytania. Najburzliwsza atmosfera zawisła nad moim kumplem i nowopoznaną dziewczyną. Przyjaciel co i raz spoglądał na szyję 15-latki (aż zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno nie ma jakiegoś kompleksu szyjnego albo czego innego), a ona ukradkiem spoglądała na niego, jak gdyby już się spotkali czy nawet znali. Nie sądziłem, żeby to było możliwe, a przynajmniej do czasu. W pewnym momencie Ram nie wytrzymał już nerwowo i zarzucając oba plecaki na siebie, ruszył w stronę wyjścia.
- Kei, deszcz już powoli ustaje, więc możemy iść dalej…- rzekł Ram i zrobił krok naprzód, znajdując się tym samym poza zasięgiem sklepienia jaskini. On chyba naprawdę nie miał zamiaru się poddawać, a mnie nie opłacał się powrót do wioski- wątpię czy byłbym w stanie w ogóle znaleźć drogę powrotną. Obfity deszcz zmienił się w niewielką mżawkę, ale i tak pragnąłem go ostrzec przed kolejną uwagą dziadka- śliskie, niebezpieczne szlaki. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć, usłyszałem krótki krzyk Ram'a. Natychmiast wybiegłem na zewnątrz i ujrzałam przyjaciela zwisającego z górskiej półki, trzymającego się za nią ostatkiem sił. Z drugiej strony skalistego zbocza zwisał mój pakunek. Musiałem, więc wybrać- albo życie Ram'a, albo dziennik dziadka. Widząc jak tobołek mojego 'brata' spada w przepaść, postanowiłem wybrać pierwszą opcję. I to był jeden z największych błędów, jakich kiedykolwiek popełniłem. Podałem koledze rękę i wciągnąłem go w ostatniej chwili. Dziennik mojego dziadka i reszta rzeczy oglądała już tą sytuację z dołu stromego urwiska.
- Ale Ty jesteś głupi!- Zachichotał Ram, a ja poczułem przeszywający moje ciało ból. Ostatnie co pamiętam, to widok nadbiegającej dziewczyny, która co pewien czas powtarzała wyraz: k a g e (jap. cień). Potem najwyraźniej straciłem przytomność.

Ocknąłem się w jakiejś grocie. Nie była to ta sama, co poprzednio. Ta, w której się obecnie znajdowałem, budziła wrażenie o wiele większej. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i rozpoznałem znajomą 15-latkę, siedzącą kilka metrów ode mnie. Nuciła pewną piosenkę, która niosła ukojenie dla moich ran, jak również umysłu.
- A więc straciliśmy jeszcze jednego strażnika...- mruknęła pod nosem, zupełnie jakby wyczuła, że się obudziłem.- Jak się czujesz?
- Uh, bywało lepiej- jęknąłem, podnosząc się z posłania.- Powiesz mi co się tak naprawdę stało? O tych całych 'strażnikach'?
Dziewczyna kiwnęła głową i opowiedziała mi historię o powstaniu jej narodu (którą zdaje się, że już słyszeliście). Okazało się, że tymi 'pierwszymi ludźmi, którzy zapragnęli posiąść oba talizmany' byli członkowie Drużyny Cienia. Zorganizowali oni zmasowany atak na Wyspę Ryu. Wódź narodu nastolatki, Atasuke (co ciekawe będący Pokémon'em; Mega Lucario), nie zdołał odeprzeć doskonale zaplanowanych działań Armii Cienia, nawet swym królewskim wojskiem pod dowództwem przyjaciela Shi. Re, chłopak, którego strażniczka darzyła silnym uczuciem, przed bitwą ofiarował jej jednak Snivy, stworka, który miał go zastąpić w opiece nad nią, gdyby coś poszło niezgodnie z planem. Po przegranej walce, Re został wzięty do niewoli, a 15-latka ruszyła na jego poszukiwania. Te same osoby zwerbowały w swoje szeregi Ram'a, ostatniego ze strażników, który chcąc poznać tożsamość swoich rodziców dołączył do Zgrupowania. Podczas pierwszej naszej rozmowy z Shi, mój kumpel był pewien, że dziewczyna dojdzie prędzej czy później do prawdy, dlatego też był taki nerwowy. Zdałem sobie sprawę również z tego, że on wcale nie patrzył na szyję strażniczki, a na jej amulet.
- Nadal nie wiesz dlaczego twój dziadek nie pozwalał Ci opuszczać wioski?
- Hm?- Popatrzyłem pytająco na dziewczynę, która w tym momencie głośno westchnęła.
- Ale z Ciebie tępak. Oczywiście, że chciał Cię chronić! On sam był kiedyś członkiem armii Wyspy Ryu, a twoi rodzice zginęli odsyłając Cię tutaj.
Założę się, że moja mina była po prostu bezcenna. Wpatrywałem się w osłupieniu w Shi, a moja dolna szczęka powędrowała w dół. Okej, czyli podsumowując: jestem częścią legendy, mamy na ogonie cztery wredne, mistyczne bestie, oprócz tego praktycznie dwie w posiadaniu tych od cienia, gonimy jakąś organizację, o której istnieniu wczoraj jeszcze nie miałem bladego pojęcia, a mój dotychczas najlepszy kumpel okazał się zły i chciał mnie zabić (za pomocą trucizny). Chyba jeszcze brakuje tu tylko Rangers'ów biegających w obcisłych, zielonych gatkach- lepiej już być nie mogło.
- To jak, wchodzisz w to?- Głos Shi przerwał moje przemyślenia.
- Wchodzę w co?
- We wspólną podróż po świecie, oczywiście. Nie za bardzo się rozeznaje w tych terenach...
Miałem ochotę odrzec: "No to chyba na nie za dobrą osobę trafiłaś...", ale kolejne zdanie dziewczyny zmieniło moje nastawienie do całej wyprawy:
- A kto wie, może znajdziemy twojego dziadka.
- A wrócę z tej wyprawy żywy?- Spytałem.
- Może- odparła 15-latka, szczerząc się do mnie.
- Tego się właśnie obawiałem!
Na tym nasza rozmowa się urwała, a Shi pociągnęła mnie za sobą.
- Wiesz, co, będę do Ciebie zwracał S h i r o.
Strażniczka przystanęła na chwilę, a ja się przygryzłem w język.
- C-czy powiedziałem coś złego? Jeżeli nie chcesz, to...
- Nie, spoko. Możesz tak do mnie mówić. Po prostu kiedyś już ktoś mnie tak nazywał i był do Ciebie bardzo podobny.
Nie musiałem nawet pytać. Wiedziałem, że mowa była o Re. Wykonaliśmy ostatni zakręt i wtem moje przyzwyczajone do ciemności oczy, ujrzały rażące światło dzienne. Lecz kiedy już zdołały się do niego przyzwyczaić, zobaczyłem coś niesamowitego. Moje rodzinne okolice nie mogły się równać z tym niepowtarzalnym widokiem. Przede mną rozciągał się malowniczy region, na który już wiele razy natrafiałem przeglądając zapiski i rysunki dziadka. Domyśliłem się, iż właśnie pozostawiliśmy za sobą górski grzbiet.
- To jest właśnie prawdziwy urok przygód! Choć, musimy odnaleźć dla Ciebie jakiegoś towarzysza do walk, inaczej w tym świecie nie dasz sobie rady- oznajmiła Shiro, nabierając świeżego powietrza i przeciągając się.
- O, rany, to przecież region Kanto...- Wymamrotałem oniemiały.

Offline

 
div#brdstats {color: #00CCFF;} Najlepsze strony o Pokemon Mpokemon - Toplista! Pokemon World Toplista Top - 100 stron o Pokémon

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.clan-olimp.pun.pl www.menadzer-zuzlowy-2009.pun.pl www.bakugan-nowa-vestroja.pun.pl www.aureus.pun.pl www.tibiaotsto.pun.pl